Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Konrad Laskowski
Źródło: Zdjęcie autora
2
7,8/10
Pisze książki: kryminał, sensacja, thriller, rozrywka
Urodzony: 18.10.1991
Konrad Laskowski- Łodzianin, od połowy dekady mieszkający w Warszawie. Absolwent MSG na EkSoc UŁ, zachęca czytelników do rozwinięcia tych skrótów. Od lat pracujący w sektorze bankowym, jednak nie załatwi kredytu, którego nie trzeba spłacać. W wolnych chwilach czyta, ogląda filmy oraz seriale, zajmuje się roślinami doniczkowymi, a przede wszystkim pisze. Jest to jego metoda na radzenie sobie z bezobjawowym optymizmem oraz przewlekłą codziennością.https://www.instagram.com/konrad_laskowski_autor?igsh=MW4wN2VtemEwbmtq
7,8/10średnia ocena książek autora
20 przeczytało książki autora
8 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Skolioza Konrad Laskowski
7,7
Mimo że to dopiero początek roku, to uważam, że Konrad Laskowski za Skoliozę powinien zostać nominowany do debiutów 2024 roku! Jednak słowo „powinien” jest kluczem, o którym przeczytacie za chwilę.
W końcu książka, w której widzimy, że policjanci nie mają tylko jednej sprawy, i muszą się zajmować kilkoma jednocześnie.
Łódzki wydział zabójstw doczekał się najlepszego duetu detektywów w swojej wieloletniej historii. Jednak chłopcy za sobą nie przepadają i kiedy prowadzą wspólne śledztwo po półtorarocznej przerwie, jeden na drugiego szuka haka.
Jak bardzo można złamać sobie kręgosłup? I najważniejsze - dlaczego? Jak byśmy się zachowali na miejscu Asa i Leszcza? To ostatnie pytanie za mną chodzi długo po skończeniu książki.
Lektura budzi sporo emocji. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Było sporo śmiechu oraz odczuwało się szybsze bicie serca. Jednak nie w taki sposób, kiedy jesteśmy na pierwszej randce, tylko wtedy, kiedy nauczyciel pyta nas z lektury, której nie przeczytaliśmy.
Fabuła oraz język książki zasługują na 5 (w skali szkolnej),jednak nie mogę jej tak wysoko ocenić z prostego, aczkolwiek dziwnego powodu. W książce jest bardzo, ale to baaardzo dużo błędów! Literówek mnóstwo, dwa błędy ortograficzne oraz powtarzających się słów. Poniżej daję kilka przykładów:
- Jakoś musiał sobie z poradzić;
- Zapadła zatem o decyzja o uruchomieniu kanału na YouTube;
- Nikt nie parzył na brata Karoliny;
- Do dawna coś robić.
Pytanie klucz, czy korektor czytał książkę?! Jeśli pan Konrad chce zaistnieć jako pisarz, a ma ku temu predyspozycje, to musi pomyśleć albo nad zmianą wydawnictwa, albo nad zmianą korektora. Przez te błędy, moja ocena to 3, czyli 6 gwiazdek.
Najlepszy cytat: Pawlak, przydaj się na coś i otwórz okno, jak nikogo nie możesz zamknąć...Jak widać Orłów tu nie ma, więc nie wylecą.
Skolioza Konrad Laskowski
7,7
Lubię kryminały. Lubię też odkrywać nowych autorów, a także poznawać nowinki literackie. W lutym w moje ręce trafiła świeżo wydana powieść debiutanta. „Skolioza” autorstwa Konrada Laskowskiego ukazała się nakładem wydawnictwa Dark Boat, lecz niestety nie była w stanie w pełni zaspokoić mych książkowych oczekiwań.
Łódź. Miasto jak każde inne – od czasu do czasu mierzyć się musi ze światem pełnym przestępstw. Ciało młodego mężczyzny porzucone na stacji kolejowej oczekującej na swe otwarcie… Zwłoki poznaczone są licznymi ranami kłutymi zadanymi przez nieznane i niewątpliwie nietypowe narzędzie zbrodni. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wie, zamontowane kamery nie działały feralnej nocy. Wokół morderstwa pełno jest pytań bez odpowiedzi. Do sprawy zaangażowanych zostaje dwóch policjantów: Adam Sempiński, as wydziału zabójstw, który niemal każdą sprawę potrafi doprowadzić do końca, gdy inni zawodzą, a także Łukasz Leszczyński – przed dwoma laty obiecujący śledczy, chwilowo krawężnik karnie przeniesiony do Zgierza po kompromitującej wpadce. Mężczyźni nie darzą się żadną sympatią, lecz mimo prywatnych wojen muszą wspólnie stawić czoła zagadce zbrodni. Problem w tym, że każdemu z nich mogło zależeć na śmierci Konrada Orzechowskiego…
Fabularnie można mówić o średniaku, jakich pełno we współczesnej literaturze kryminalnej. W końcu wszystko już było i trudno silić się na oryginalność, gdy każda kolejna powieść sprowadza się do przetasowania znanych motywów. Ta w dodatku miejscami wlecze się jak flaki z olejem, nużąc bezowocnym śledztwem, czy bohaterami truchtającymi w kółko bez większego celu. W trakcie pojawia się mnóstwo dygresji oraz pobocznych wątków, na mój gust miejscami zbyt często: po raptem pierwszych czterdziestu stronach poświęconych śledztwu, kolejne sto stanowi niemal ciągiem wtrącenia dotyczące Adama i Łukasza, które opiewają ich przeszłość. W takim przypadku prawie jedna czwarta całości to odbieganie od głównego wątku w dość niekontrolowany sposób – pod koniec tego odstępstwa już niemal zapominałam, czego dotyczyła sprawa… Później jest już w miarę stabilnie, choć raz po raz pojawiają się zbędne wydarzenia, które nie mają szczególnej wartości narracyjnej. Pewnym problemem były też drobne dziury fabularne: w niektórych miejscach między jedną, a drugą stroną się po prostu gubiłam, nie wiedząc, co się właściwie dzieje. Pojawia się też trochę bzdur czysto technicznych, szczególnie na polu medycznym – rozumiem, że taka konwencja, jednak z mojej perspektywy ciężko się o tym czytało. Szczególnie w kwestii bazy danych pacjentów, do której miał pełen wgląd cały oddział policji, informatycy, personel nieupoważniony i w zasadzie nikt nie kontrolował, kto sprawdzał jakie informacje… Przyznam, że pomysł ten pasuje bardziej do jakiegoś dystopijnego science-fiction niż kryminału. Jeśli chodzi jednak o główną oś fabularną: wydaje się w miarę przyzwoita, chociaż zakończenie niemal zupełnie masakruje to wrażenie. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy da się jeszcze bardziej podbić poziom dramatyzmu – ku memu rozczarowaniu, dało się, w zasadzie aż do ostatniej strony wydarzenia mają skłonność do usilnej pogoni za przesadnym tragizmem. Rozwiązanie sprawy jest faktycznie nieprzewidywalne, lecz niestety nie w tym pozytywnym znaczeniu: chyba, że ktoś w przeciwieństwie do mnie lubi rozwiązania z gatunku „Deus ex machina”.
Chciałabym opowiedzieć trochę więcej o stylu, lecz wydaje się to niemal niemożliwe. Książka ma w sobie sporo błędów stylistycznych, interpunkcyjnych, literówek. Powątpiewam, czy przeszła jakąkolwiek redakcję, o korekcie nie wspominając. Znacząco utrudnia to czytanie, a mój puryzm językowy bił na alarm przy każdym kolejnym zdaniu, które coraz bardziej oddalało się od norm gramatycznych języka polskiego… Na tyle głośno, że w mojej głowie zaczęło kreować się swego rodzaju bingo możliwych rodzajów błędów, na jakie natrafiałam podczas tej podróży. Jakby tego było mało, w niektórych zdaniach pojawia się niezwykła mieszanka czasu przeszło-teraźniejszo-przyszłego… Potrzeba anielskiej cierpliwości, by przebrnąć do końca mimo tego, że na niemal każdej stronie czają się nowe niespodzianki. Niestety żadna z nich nie jest miła. Autor ma też pewną skłonność do nadużywania nawiązań popkulturowych, które miejscami brzmią aż nienaturalnie. Z reguły doceniam oryginalne porównaniu – tutaj jednak byłam nimi po prostu bombardowana, co nie przełożyło się na pozytywny odbiór.
„Skolioza” nie jest rewolucyjnym dziełem w swym gatunku. Szczerze powiedziawszy, nie nazwałabym tej pozycji nawet szczególnie dobrą. Wprawdzie może to i debiut, jednak pewne kwestie są niewybaczalne. Gdyby nie nagromadziła się w tej powieści taka gama rozmaitych błędów, mogłaby ona liczyć na tytuł przyzwoitego przeciętniaka z oceną 5/10. Rzeczywistość niestety jest inna, a ja mogę przyznać jej co najwyżej 3/10 – przy czym to naprawdę dużo, patrząc na to, jak bardzo się przy niej wymęczyłam.
Książka otrzymana w ramach współpracy recenzenckiej.